poniedziałek, 2 lipca 2012

TELEWIZOR – RZECZ ZBĘDNA

Czyhają na mnie wszędzie. Gdzie nie spojrzę – kołyszą się w falującym od gorąca powietrzu. W całej swojej drażniącej mój biedny nos gatunkowej różnorodności. Piękne są, cholery! Ale do spółki z upałem – wykańczające. Trawska ledwo żyję.

W pracy koledzyinżynierowie wręczyli mi pierwszy od czasów szkoły średniej dyplom, zabawne uczucie.
I miejsce też pierwsze w tym naszym firmowym obstawianiu, tyle, że tym razem od końca. Cóż, wyszło mi to Euro mniej więcej tak samo, jak naszej drużynie. Wczoraj całym sercem byliśmy za Włochami, ale trzeba przyznać Hiszpanom, że na pożegnanie zagrali naprawdę dobry mecz. Jeden jedyny. Nawet psince się podobało, choć nie wiem, czy nie bardziej to, że mogła się schować między nami przed burzą
. A może zahipnotyzowały ją pionowe paski, które biegały po ekranie razem z zawodnikami, z jednej strony boiska, na drugą, z jednej na drugą, jakoś nam obojgu bardzo nie po drodze z telewizją. A. odkurza telewizor od naprawdę wielkiego święta. Ja od 12 lat żyję bez. I dobrze. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Wasze komentarze