Do pokazu niecałe dwie godziny.
Włóczymy się po terenie Muzeum Śląskiego, gdzieś obok nas przemykają do domów ostatni uczestnicy Industriady. Słońce przechodzi dziś samo siebie w wariacjach na temat zachodu, z której strony nie spojrzeć – inny kolor, inny obrazek. Bryły świetlików błyszczą, jak lodowe tafle. Spodek nigdy wcześniej nie oglądany z tej perspektywy, prawie gotowy do odlotu. I miasto, niby tak blisko, a jednak jakoś w oddali, wyciszone.
Kiedy zapadnie zmrok, w oknach jednego z budynków starego muzeum pojawią się postacie i toczyć się zaczną Ślązaków rozmowy, z humorem i szczyptą absurdu w tle. Upublicznienie dzieła doktorskiego – ambitny pomysł na mapping naszej Przyjaciółki Magdy, zrealizowany wspólnymi siłami wielu twórczych osób. Koło 23.00 razem z bohaterką wieczoru odetchniemy z ulgą, że wszystko się udało i pójdziemy świętować.
Tymczasem ciągle jeszcze słoneczne projekcje.
Dobre masz oko :) a ostatnie zdjęcie wymiata
OdpowiedzUsuńdziękuję:*
Usuń