czwartek, 15 stycznia 2015

czarna owca

Wczorajszy wieczór. "Choć raz pójdę spać wcześniej", pomyślałam. Ale najpierw relaksująca kąpiel, taaak, potrzebuję relaksu, wino, świeczki i muzyka z "Gwiezdnych Wojen" w tle. Kiedy prysznic siłą za mocno puszczonej wody wyleciał mi z rąk, zachlapując pół łazienki... Kiedy przy pospiesznym wycieraniu butelka ulubionych perfum rozbiła się z hukiem na posadzce... Zaczęłam się bać. "Chyba zrezygnuję ze świeczek". 
"Z wina też, przecież po winie zasypiam, gotowam się utopić we własnej wannie"... Na wszelki wypadek napisałam do Przyjaciela: "Zadzwoń do mnie, jakbym do godziny nie dawała znaku życia". 
Po pół godzinie gorącej błogości (na dłuższą kąpiel nie było czasu, skoro chciałam położyć się przed północą), otulona cudownym zapachem grejpfrutowo-kokosowo-jakiegośtam pillingu, przewietrzyłam pokój, grzecznie pożegnałam wszystkich Nocnych Marków, że sorry, ale dziś to ja odpadam, wyłączyłam internety, nastawiłam budzik i padłam w poduszki. 
No i się zaczęło. Z boku na bok. Na wznak. Na brzuchu – chrzanić zmarszczki i spłaszczony biust, byle zasnąć! Nie, lepiej na wznak. Gorąco. "Sprawdzę może, co tam na facebooku?" "Nie, żadnych telefonów, spać!" "Ale pachnie ten grejpfrut..." "No dobrze, nowy tekst o Tomku mogłabym zacząć tak..." "Muszę sobie wypisać 
w kalendarzu jutro z samego rana, co jest do zrobienia na już..." "Jedna owca, dwie owce, trzy owce..." "Przydałoby się ogłosić na Tomkowym fanpage'u, że szukam osób do reportażu..." "Teksty dla Tatiany..." "Jeden kot, dwa koty, trzy koty..." "Do Jyska miałam dzwonić z reklamacją..." "Który to jutro? 15-sty? No przecież miałam na jogę iść..." Na wznak. Na brzuchu. "Jeden... szlag mnie zaraz trafi!!!"
1.30! 
Boże, co ja z sobą mam!

2 komentarze:

  1. Na mnie zawsze działa dobra lektura. Najlepiej fachowa, obojętnie czego dotycząca. Trzy strony i śpię.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze komentarze