Gdyby istniała taka gra, przed każdym losowaniem byłabym pierwsza w kolejce do kolektur, bijąc rekordy
w ilości skreślanych zakładów, aż do skutku.
Moje uwieżo Upieczone Mamusie dzisiaj też w temacie czasu. Rośnie we mnie podziw, kiedy czytam: "Dziecko uczy zorganizowania, nie ma minuty do stracenia, więc w przerwach drzemkowych trza i obiad ugotować (...) i nogi ogolić i posprzątać i wszystkie inne 'i'..."
A u drugiej: "Uroki macierzyństwa – wszystko, co piszą, mówią to nieprawda – ja powiem Ci prawdę!!!! (...) Marcia to taka zmiana stylu życia, a ja usilnie walczę o to, by nie stać się mamuśką w poplamionej mlekiem bluzce (no, może tylko w domu :)), więc robię makijaż – czasem o 6 rano (wiem to absurd – już coraz mniej mi zajmuje – 4 minuty :)), to dla mnie takie niezatracenie siebie...".
Podziw ogromny, jak walczą, rzeczywiście walczą w tych nowych rolach, nie tylko o najzwyczajniejsze poukładanie wszystkiego, ale też o swoją kobiecość. I myśl, że im obu szóstka w grze o czas dużo bardziej potrzebna, niż mnie.
Myśli krążą ciągle wokół Domu. Czasem chciałabym mieć na powrót 15 lat, żeby tylko oni mogli mieć znowu o tyle mniej.
Przeczytać nieprzeczytane... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Wasze komentarze