Ona ma raczej zdefiniowane, podyktowane doświadczeniem, pojęcie
o majsterkująco-remontowych umiejętnościach mężczyzn swojego pokolenia, co
to do powieszenia obrazka wzywaliby ekipę, bo mało który wie, jak obsłużyć
wiertarkę albo co to kołek rozporowy. Ona, nieodrodna córeczka swojego Tatusia,
wie.
I jakkolwiek dziwnie patrzą na nią znajome, ma swój własny zestaw narzędzi, i detektor gazu naprawi i skręci sama szafę z Ikei. Tak, w świecie zniewieściałych mężczyzn, trzeba być samowystarczalną. Choć, jak we wszystkim, tak i tutaj zdarzają się wyjątki.
Wieczorem On przywozi ze sobą najprawdziwszą na świecie lutownicę i naprawia kabel do laptopa. Zaskakująco wyraźnie wie, co robi. Ona gapi się na całą operację z buzią otwartą ze zdziwienia, jak mała dziewczynka, której Tata przylutowywał wiecznie odpadające oczka z odpustowych pierścionków. Syk i zapach palonej cyny takie znajome, jakby nagle cofnął się czas. Hokus-pokus, czary-mary – trzyma się.
On wie też, że w niedomykających się drzwiczkach kuchennej szafki trzeba przygiąć blaszkę,
a w niedziałającej spłuczce przełożyć uszczelkę. I potrafi wywiercić zgrabny otwór w jej sypiących się ścianach, co więcej – zabezpieczyć przestrzeń wokół kołka zapałkami, dokładnie tak, jak widziała to wiele razy w swoim domu. Za każdym razem imponuje jej bardziej.
Facet, który zna się na rzeczy, bardzo jest pociągający, prawda?
I jakkolwiek dziwnie patrzą na nią znajome, ma swój własny zestaw narzędzi, i detektor gazu naprawi i skręci sama szafę z Ikei. Tak, w świecie zniewieściałych mężczyzn, trzeba być samowystarczalną. Choć, jak we wszystkim, tak i tutaj zdarzają się wyjątki.
Wieczorem On przywozi ze sobą najprawdziwszą na świecie lutownicę i naprawia kabel do laptopa. Zaskakująco wyraźnie wie, co robi. Ona gapi się na całą operację z buzią otwartą ze zdziwienia, jak mała dziewczynka, której Tata przylutowywał wiecznie odpadające oczka z odpustowych pierścionków. Syk i zapach palonej cyny takie znajome, jakby nagle cofnął się czas. Hokus-pokus, czary-mary – trzyma się.
On wie też, że w niedomykających się drzwiczkach kuchennej szafki trzeba przygiąć blaszkę,
a w niedziałającej spłuczce przełożyć uszczelkę. I potrafi wywiercić zgrabny otwór w jej sypiących się ścianach, co więcej – zabezpieczyć przestrzeń wokół kołka zapałkami, dokładnie tak, jak widziała to wiele razy w swoim domu. Za każdym razem imponuje jej bardziej.
Facet, który zna się na rzeczy, bardzo jest pociągający, prawda?
W drodze do pracy. Nad moją głową billboard KFC. „U nas
zawsze jest gwiazdka, bo rodzina je razem. Wokół kubełka”. W jednej sekundzie
można oniemieć, by w następnej wybuchnąć śmiechem, a w kolejnej porządnie się wkurzyć, bo ten świat coraz bardziej stoi na głowie! Wigilijny kubełek
zmutowanych udek kurczaka, tego jeszcze nie grali.
W radiowej Jedynce wywiad z Anną Marią Jopek. Jakaś
zaraźliwość jest w tej jej nieprawdopodobnej energii, radości życia, pasji. „Jestem
wielką szczęściarą – mówi – (…) od samego początku mam takie szczęście,
właściwie od pierwszej płyty Ktoś dba o mnie z góry i tak naprawdę zawsze
pracuję z najlepszymi. Dzięki temu mam wrażenie, że sama mobilizuję się do
tego, żeby być kimś lepszym. Bardzo to doceniam, to też nie jest tak, że
uważam, że mi się to należy, nigdy tak nie uważałam. Zajmuję się muzyką od
siódmego roku życia, bardzo pokornie i spędziłam
wiele lat tyłem do świata, ćwicząc gamy i myślę, że to, że udaje mi się
spotykać ludzi, jest być może trochę tak dlatego, że ja tak naprawdę tego nie
oczekuję. (…) Ja mam taką otwartość, bardzo kocham świat i kocham ludzi i
właściwie jestem otwarta na każdy dialog, w każdym gatunku muzycznym, ponieważ
właśnie uważam, że po to ćwiczyłam te gamy i swoje uszy, że właściwie mogę
teraz nie myśleć za bardzo o całej sprawie harmonii, techniki, mogę zająć się
komunikacją człowieka z człowiekiem.”
W pewnej chwili prowadzący zadaje pytanie o plany AMJ na kolejny
rok, dodając przy tym „jeśli będzie”. Tak mi się podoba jej odpowiedź: „Będzie,
nie można tak nie wierzyć w świat”. I jeszcze: „Będzie bardzo dużo muzyki, mam
taką nadzieję, mam takie fantastyczne plany, (…), także bardzo proszę, żeby ten świat trwał nadal, bo ja bardzo, bardzo
chcę żyć i śpiewać”.
Całego wywiadu można posłuchać tutaj.
A skoro o zasłyszanym i przeczytanym, pięknie napisał Tomasz
Jastrun w ubiegły piątek w swoim Kołonotatniku:
„Jutro od rana bliscy nam ludzie, potem wywiad dla 'Przekroju' o ciszy. Muszę się wyciszyć, by pomyśleć o ciszy. Czemu
ludzie tak boją się ciszy, mają straszny
zgiełk myśli w głowach, a cisza go ujawnia. Zagłuszmy hałas
wewnętrzny, hałasem z zewnątrz. Prawdziwej ciszy mogą doświadczać
tylko ci, którzy potrafią ją uzyskać w sobie, i zgrać obie ….”
taki facet to jest coś:D a z kubełka też się śmiałam tyle, że u nas coś o uwolnieniu karpia jeszcze;)
OdpowiedzUsuńKażdy chce się zareklamować w Święta, ale to już jest lekka przesada:)
Usuń