z 2 marca br. tak opowiada o niej, pracujący nad dokumentem o Euro, Marcin Koszałka: "(...) ma w domu setki kaset VHS, nagrywa mecze, szczególnie liga angielska ją interesuje. Po każdym rozegranym meczu do trenera polskiej kadry dzwoni matka i mówi np. tak: 'Franek, jakżeś ty ustawił tę obronę, to trzeba było zrobić inaczej, zła zmiana była....' "
Co usłyszał od niej trener polskiej reprezentacji po wczorajszym meczu z Grecją?
Grubo po 17.00 na ulicach są jeszcze chyba tylko ci, którzy: a) robią ostatnie piwno-chipsowo-grillowe zakupy, b) cali w barwach narodowych zmierzają na mecz do stref kibica pod Spodkiem czy w Parku Śląskim, do pubów, ogródków knajpianych, rodziny, znajomych, c) z różnych względów nie czują się uczestnikami tego wielkiego, narodowego Święta, ba! – niektórzy chcieliby się pewnie na ten czas teleportować gdzieś daleko stąd.
Bawi mnie ten ostentacyjny bojkot, te internetowe deklaracje: "Jesteśmy strefą wolną od Euro!" albo: "Macie
w miejscu, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę, te całe mistrzostwa? No to świetnie trafiliście, nie puścimy ani kawałka meczu!". Niestety albo raczej – na szczęście – wczoraj brzmiały trochę, jak wołanie na puszczy.
Nie należę do grona zagorzałych kibiców piłki nożnej. Ale tak, są momenty, kiedy potrafię i chcę wcielić się
w rolę kibica, chociażby dlatego, ze nie wyobrażam sobie nie być całym sercem z naszymi, chociażby dlatego, że to dla mnie wyraz patriotyzmu, zwłaszcza, kiedy to my jesteśmy gospodarzami Mistrzostw, po raz pierwszy w historii. Może również dlatego, że od dziecka socjalizowane byłyśmy z Asią w sportowym duchu, w wakacje całą rodziną oglądało się u Dziadków olimpiady, jak rok długi towarzyszyły nam w domu znajome głosy komentatorów sportowych, czy to były mistrzostwa w lekkiej atletyce, w skokach narciarskich albo w piłce nożnej właśnie. I kiedy łopoczą mi przed oczami flagi na samochodach i te wywieszone w oknach i na balkonach, kiedy mijam ludzi w biało-czerwonych koszulkach, szalikach, czapkach, od tych najmłodszych, co jeszcze sami nie chodzą, do tych w wieku mamy Franciszka Smudy, kiedy odbieram mmsa od Asi – Tata w koszulce z orłem, Mam z szalikiem na ramionach, czekający, jak miliony Polaków przed telewizorem – cieszę się tej jednoczącej manifestacji polskości, wiary w cuda i radości, że – na przekór wieszczącym klęskę malkontentom – udało nam się to wszystko zorganizować. I na te emocje, które będą naszym udziałem przez kolejne tygodnie.
Wieczór taki ciepły, parny, siadamy na chwilę w ogrodzie i niemal natychmiast zaczyna padać deszcz.
Trochę dziurawa ta nasza brzoskwiniowa parasolka, ale tak nam się nie chce uciekać do domu.
Do 18 minuty byłam skłonna myśleć, że mój typ 2:0 dla Polski w tradycyjnym już firmowym obstawianiu to nie tylko pobożne życzenie. Nie wiem, jak to się stało, że po naszym golu dramaturgię tego spotkania budowali już tylko Grecy i ścielące się gęsto żółte i czerwone kartki.
Bardzo wpisują się w podsumowanie tego wieczoru marcowe słowa Marcina Koszałki:
"A ja czuję, że wcale nie będzie tak źle. Zadziała duch narodowego stadionu, który powstał na gruzach starego, z bazarami. Jeżeli naszym uda się wyjść z grupy, ludzie zaczną wierzyć. Jest w tym coś hipnotycznego, magicznego – działanie, które przenosi się na innych."
Co powiedziałby dzisiaj?
"Mamy wielu dobrych piłkarzy – zaczynam ich właśnie poznawać. Jest trener
Smuda, ciekawa postać, małomówny, ale charyzmatyczny. Zazdroszczę im
sławy, ale z drugiej strony współczuję odpowiedzialności.
To właśnie jest najbardziej interesujące w kinie: człowiek niosący taki bagaż, człowiek w trudnej sytuacji,
w potrzasku, który wypróbowuje granice tego, co możliwe. Oni wiedzą, że jak przegrają tę grupę, zostaną rozszarpani. Patrzę na piłkarzy i myślę: oni będą walczyli o życie. I to mi się podoba."
To właśnie jest najbardziej interesujące w kinie: człowiek niosący taki bagaż, człowiek w trudnej sytuacji,
w potrzasku, który wypróbowuje granice tego, co możliwe. Oni wiedzą, że jak przegrają tę grupę, zostaną rozszarpani. Patrzę na piłkarzy i myślę: oni będą walczyli o życie. I to mi się podoba."
Walczymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Wasze komentarze