Tak, tak, Sesja okazała się być kotką, na wetrynarskie oko dwu-, trzyletnią. Dlaczego Sesja? Jakże inaczej mógłby się nazywać kot, któremu spodobało się pomieszkiwać w fotograficznym domostwie? Czy kiedyś zostanie na dobre? Trudno powiedzieć, ogromne ma w sobie umiłowanie wolności. Rankiem wita nas pod balkonowymi drzwiami zgłodniałym miauczeniem, wieczorem zjawia się z oczami, jak spodki, minutę po tym, jak samochód zaparkuje na podjeździe. Nocami przepada, nie wiadomo do końca gdzie, sądząc po umorusaniu, metę ma w jakiejś piwnicy z węglem, zapewne z kocimi kumplami, od których nieustannie zaraża się katarem. Taki mamy plan, żeby ją wreszcie z niego wyleczyć.
Tymczasem grzeje się na gorącym wzmacniaczu, co zwykła robić ostatnio, na przemian z podglądaniem pracującego A. zza zasłony, z pełnego papierów parapetu. Oswajam się z nią powoli. A. zdążył już przepaść zupełnie.
I jeszcze… jakie jest prawdopodobieństwo, żeby 58 kilometrów od domu trafić w lecznicy, która się napatoczyła po drodze w zastępstwie innej, zamkniętej, na tę samą panią weterynarz, która dwa lata temu uśpiła naszego Psa? Niewielkie, a jednak… I mimo że to kot, a nie pies, że w kondycji podobno całkiem niezłej, wychodzę stamtąd ze ściśniętym gardłem.
Zawsze byłam po stronie wyjazdów niezorganizowanych, takich na własną rękę, pod znakiem spontaniczności, przygody i całkowitego zanurzenia się w innej kulturze, społeczności. Żadne tam all inclusive, wycieczki
w morderczym tempie, na których nie sposób zatrzymać się
na chwilę, żeby zrobić dobre zdjęcie albo porozmawiać z miejscowymi, Broń Boże
bezduszne hotele-molochy, drinki z palemką przy basenie i tym podobne. A
jednak. Czasem po prostu nie da się inaczej. Czasem ma się w sobie jedynie pragnienie odpoczynku, wakacji, których nie trzeba będzie
miesiące wcześniej planować i organizować albo najzwyczajniej w świecie
ograniczone fundusze, nie pozwalające na własny scenariusz. Czasem też ma się
jedynie tydzień „tu i teraz”, z którym
trzeba zrobić Coś.
Nasze Coś zorganizowaliśmy dzisiaj w pół godziny, na ostatnią możliwą chwilę, a raczej ostatni możliwy wylot… Od środy zaczynamy Małe Tureckie Wakacje.
Nasze Coś zorganizowaliśmy dzisiaj w pół godziny, na ostatnią możliwą chwilę, a raczej ostatni możliwy wylot… Od środy zaczynamy Małe Tureckie Wakacje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Wasze komentarze