W poniedziałkowej drodze do pracy zauważyłam, że większość drzew ma już gołe gałęzie. Ale jak to, kiedy? – pomyślałam w pierwszym odruchu, tak jakby opadanie liści o tej porze było czymś niezwykłym. Zdziwienia dopełniła ubrana w bombki choinka, która wczoraj pojawiła się przed katowickim dworcem. Przegapiłam moment, w którym przyroda zastygła w oczekiwaniu na zimę, a ludzkość zapadła na świąteczną gorączkę.
Dla mnie to ciągle jeszcze nie czas, może dlatego, że listopad tak się złocił do niedawna, a może dlatego, że nie chcę przyspieszać biegu zdarzeń – i bez tego dni i miesiące galopują w jakimś szaleństwie nie do pojęcia, z roku na rok większym. Jesień to moja pora, jeszcze nie nawąchałam się wieczornej mgły i nie nasłuchałam nocnego deszczu, jeszcze nie zaśpiewałam z Evą Cassidy "Autumn leaves" wystarczającą ilość razy. Nie nachodziłam się w płaszczu, który lubię, nie zrobiłam dyniowego carry, nawet melancholia nie zdążyła mnie dopaść, jeszcze. A na nocnym stoliku "Dolina Muminków w listopadzie":
"Spokojne przechodzenie jesieni w zimę wcale nie jest przykrym okresem. Zabezpiecza się wtedy róże rzeczy, gromadzi się i chowa jak największą ilość zapasów. Przyjemnie jest zebrać wszystko, co się ma, tuż przy sobie, możliwie najbliżej, zmagazynować swoje ciepło i myśli i skryć się w głębokiej dziurze, w samiutkim środku, tam gdzie bezpiecznie, gdzie można bronić tego, co ważne i cenne, i swoje własne. A potem niech sobie sztormy, ziąb i ciemności przychodzą, kiedy chcą. Niech się tłuką o ściany, szukając po omacku wejścia, i tak go nie znajdą, bo wszystko jest zamknięte, a w środku siedzi ten, kto był przezorny, siedzi i śmieje się, zadowolony z ciepła i samotności".
Najbliżej siebie samego jest się właśnie teraz.
Przepiękną jesień uchwyciłaś w tych kadrach, to jedyne co w tym roku zwolniło - żółcenie się liści, które spadły niemalże w jeden dzień, kiedy przyszedł halny. I nawet znalazłam tego plus, mogę obserwować wiewiórkę, która buszuje w ogrodzie bo zrobiło się przejrzyście, nigdy tego nie doceniałam bo nie lubię drzew bez liści. I nie mogę się doczekać jak pokryje je biały puch :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. A drzewa bez liści odpoczywają i nic nie jest tak pewne, jak to, że na wiosnę znowu rozkwitną. Wspaniale mieć swoją własną, ogrodową wiewiórkę:)
UsuńPiękne zdjęcia :) A Dolina 3 Stawów przypomniała mi zeszłoroczną jesień w Bieszczadach :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:) o takiej jesieni w Bieszczadach marzę.
OdpowiedzUsuń