niedziela, 2 grudnia 2012

SZLACHETNI

Biało. Coraz bielej.
Zima – blisko, coraz bliżej.
Piszemy. Przerywam co chwilę, spoglądając na drzwi do ogrodu, czy zaświecą za szybą kocie oczy. Znowu się Powsinoga zawieruszyła. Nie rozumiem swojej ambiwalencji w stosunku do tego Kota. Walczę z jej domowym wszędobylstwem, a jednocześnie lubię wiedzieć, że jest – nakarmiona, ogrzana, mrucząca z zadowolenia. Przedziwne.
A w moim rodzinnym domu wciąż bronimy się przed miłością do innego zwierzaka. Ciągle nie chcemy kochać innego psa, pozwolić na inną opowieść, na nową historię. Chyba, że kiedyś znajdzie nas sam, tak, jak Sesja znalazła A. My nie będziemy szukać. Jeszcze nie.
Przez ostatni tydzień żyłam historiami Rodzin, które znalazły się w tegorocznej bazie Szlachetnej Paczki. Aż uświadomiłam sobie, że nie mogę przeczytać ani jednego opisu więcej, bo nie będę w stanie zrobić nic, nie będę w stanie uśmiechnąć się przez cały grudzień, cieszyć się tym świątecznym czasem. To są bolesne relacje, zmieniają optykę patrzenia na wszystko, każą, naprawdę każą spokornieć. Ale jeszcze bardziej zmienia się optyka, kiedy się postanowi pomóc. Nie przypuszczałam, że poczuję się taka szczęśliwa, kiedy A. powiedział „jasne, robimy paczkę”. I kiedy zaczęli wspierać nas w tym Inni. Dziękuję Wam, Kochani. Bardzo. Nasz przyszły tydzień będzie wielkim wyzwaniem organizacyjnym, cieszę się na to.
Powygrzewałam się przez weekend w domowym, kojącym, smacznym cieple. W spotkaniach, słowach
i uśmiechach. A teraz wygrzewam się przy kominku. I oswajam grzywkę. Potrzebowałam zmiany, radykalnego cięcia. I już. Stało się. Jest inaczej. I dobrze.
Uświadomiłam sobie w weekend, w domu pełnym prezentów i kulinarnych zakupów, że do Świąt zostały zaledwie trzy tygodnie. I że jestem daleko w szczerym, zasypanym śniegiem polu – z piernikami, dekoracjami, sprzątaniem, moimi prezentami, ze wszystkim tym, co zaplanowałam. Koniec z szaro-burym, rozmemłanym listopadem. Rozmigotany grudzień już się dzieje.
Jest i nasza Zguba. Wyjątkowo łaskawa dziś w domaganiu się pieszczot. A. opowiedział mi niedawno dowcip: „Kiedy głaszcze się psa, on myśli sobie: Ten człowiek to jakiś Bóg, karmi mnie, dba o mnie… Kot w tej samej sytuacji pomyśli: Człowiek dba o mnie, karmi mnie… Chyba jestem Bogiem”.
Bosko prawdziwe.

2 komentarze:

  1. Pięknie to napisałaś - "rozmigotany grudzień już się dzieje" - aż się zachciało chcieć zrealizować wszystkie plany przed czasem, żeby później już tylko czekać na te najpiękniejsze dni w roku :)) powodzenia Ci życzę w tym tygodniu, żeby wszystko układało się po Twojej myśli :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Tobie też, Kochana:) to będzie intensywny czas:)

      Usuń

Dziękuję za Wasze komentarze