Tak, wiem, trzeba być tu i teraz, cóż, ja się brzechcę chwilowo w autorefleksjach i rozpamiętywaniach.
Mam tylko nadzieję, że jak już się pouderzam w piersi wystarczającą ilość razy, wyspowiadam i rozgrzeszę sama przed sobą i jeszcze poprawę postanowię na wieki wieków – wróci spokój i ufność, że to, co najlepsze, jeszcze przede mną.
Ktoś dawno niewidziany zapytał mnie dzisiaj: "Jakieś nowości u ciebie? Czego mam ci pogratulować?" Patrzyłam na dwoje kochanych, naprawdę kochanych dzieci, bawiących się na dywanie, jeszcze nie przebrzmiało w głowie echo słów o tym, kto ma synka, a kto córkę, kto mieszkanie, a kto planuje wybudować dom... i to pytanie, na które nagle nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
A potem zastanawiałam się, dlaczego właściwie? Bo jedyną słuszną odpowiedzią byłoby: "Jestem w ciąży"? Chyba muszę obejrzeć od nowa "Seks w wielkim mieście".
Są spotkania, które w pewnych stanach ducha nie pomagają. Bynajmniej nie z winy osób, z którymi się spotykamy, to raczej bolesne zderzenia rzeczywistości. I smutna, nagła świadomość, że niektórzy ludzie byli w naszym życiu na chwilę tylko. I że nie ma powrotów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Wasze komentarze