poniedziałek, 11 czerwca 2012

GRA O CZAS

Gdyby istniała gra liczbowa, w której stawką byłby zamiast pieniędzy czas. Miliony ekstra godzin, wygrana w kumulacji których pozwoliłaby wydłużać dobę nieskończenie, w zależności od swojego widzimisię. Przeczytać nieprzeczytane, napisać nienapisane, obejrzeć nieobejrzane, zrobić to wielkie Wszystko wiecznie przekładane z dnia na dzień, co nie pozwala kłaść się przed 1.00 w nocy, bo tak bardzo szkoda czasu na sen.
Gdyby istniała taka gra, przed każdym losowaniem byłabym pierwsza w kolejce do kolektur, bijąc rekordy
w ilości skreślanych zakładów, aż do skutku.


Moje uwieżo Upieczone Mamusie dzisiaj też w temacie czasu. Rośnie we mnie podziw, kiedy czytam: "Dziecko uczy zorganizowania, nie ma minuty do stracenia, więc w przerwach drzemkowych trza i obiad ugotować (...) i nogi ogolić i posprzątać i wszystkie inne 'i'..."
A u drugiej: "Uroki macierzyństwa wszystko, co piszą, mówią to nieprawda ja powiem Ci prawdę!!!! (...) Marcia to taka zmiana stylu życia, a ja usilnie walczę o to, by nie stać się mamuśką w poplamionej mlekiem bluzce (no, może tylko w domu :)),  więc robię makijaż czasem o 6 rano (wiem to absurd już coraz mniej mi zajmuje 4 minuty :)),  to dla mnie takie niezatracenie siebie...".
Podziw ogromny, jak walczą,  rzeczywiście walczą w tych nowych rolach, nie tylko o najzwyczajniejsze poukładanie wszystkiego, ale też o swoją kobiecość. I myśl, że im obu szóstka w grze o czas dużo bardziej potrzebna, niż mnie. 


Myśli krążą ciągle wokół Domu. Czasem chciałabym mieć na powrót 15 lat, żeby tylko oni mogli mieć znowu o tyle mniej. 

Przeczytać nieprzeczytane...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Wasze komentarze