wtorek, 12 czerwca 2012

NASZE EURO

Podobno, gdyby wszyscy ludzie na Ziemi w tym samym czasie zaczęli intensywnie myśleć o tym, żeby zaczęła ona obracać się w kierunku przeciwnym do obecnego, rzeczywiście tak by się stało. Twierdzą tak ci, którzy snują teorie o sprawczej sile i nieprawdopodobnej wręcz energii naszych myśli, zdolnych kształtować rzeczywistość i dokonywać niemożliwego. 
Dziś rano w lokalnym radiu socjolog Krzysztof Łęcki, zapytany, jak typuje wynik wieczornego meczu Polska-Rosja, odpowiedział, że gdyby chciał wygrać pieniądze, obstawiłby 2:1 dla Rosji, ale jeśli ma powiedzieć coś optymistycznego, wybiera 2:1 dla Polski. W naszej firmowej grze jestem jedną z zaledwie dwóch osób, które opowiedziały się po stronie tego pozytywnego wariantu i postawiły na Polskę. Idealistycznie? Może, ale jeśli większość mówi o przegranej, to jak możemy oczekiwać, że stanie się inaczej? Może to nasz zbiorowy pesymizm czyni porażkę faktem, jeszcze zanim zaczął się mecz? Może wystarczyłoby, poza tą zewnętrzną fasadą obwieszonych flagami samochodów i okien, wierzyć w naszych naprawdę?

Po dzisiejszym wieczorze A. na dobre utwierdził się w przekonaniu, że każdy mecz, który ogląda, musi skończyć się wynikiem 1:1. A więc kolejny remis. Ale tym razem nastroje, jakbyśmy wygrali. Bo też tak trochę jest w istocie byliśmy dzisiaj naprawdę dobrzy, gdyby nie spalony, rezultat tego spotkania wpisałby się idealnie w optymistyczny typ doktora Łęckiego i mój. Tak niesamowicie emocjonujące są te mecze z udziałem naszej drużyny, wbijają w fotel, żeby za chwilę podrywać z niego pod sam sufit albo kazać okładać go pięściami bez litości, nie da się tego oglądać beznamiętnie. I ten stadionowy huk, doping z tysięcy gardeł, ta zupełnie niekontrolowana radość z goli, nieporównywalna z żadną inną radością.
Trwaj Polsko na tym Euro, trwaj jak najdłużej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Wasze komentarze