niedziela, 8 lipca 2012

O DOMU LINDY

W takim domu chciałabym być pisarką. W takim domu nie mogłabym być nikim innym, skoro natchnienie wyziera tam z każdego kąta, a z każdej strony inspiracja. Nie, takiego miejsca nie mogłabym opuszczać każdego dnia, żeby dusić się gdzieś w jakimś biurze. Przestrzeń nieograniczona niczym ani sąsiednimi domami, ani nawet płotem. Na skraju pól samotne drzewa, dla których chce się tam zostać na zawsze. I dla ciszy przenikającej na wskroś. Dla białych drewnianych podłóg i zielonych okiennic. Dla, może złudnego, przekonania, że joga codzienna na mokrej od rosy trawie byłaby tutaj tak naturalna, jak oddychanie, że tu nie mogłoby się nie chcieć. 
Linda stworzyła miejsce idealne do szczęśliwego życia. Piękne. Zarażające marzeniami. Bo najsilniejszy, kiedy tak siedzimy we czwórkę na tarasie, a obok bawią się dzieci, najsilniejszy jest nie zachwyt tym wszystkim i nie spokój nawet, który tu po prostu poczuć trzeba, najsilniejsza jest tęsknota. Za swoim miejscem na ziemi. Za życiem już nie zawieszonym pomiędzy "tak" i "nie", za nieprowizorką i nietymczasowością. Za zakorzenieniem i dookreśleniem. Za byciem gdzieś naprawdę u siebie. Za zwykłym, codziennym, najbanalniejszym na świecie szczęściem dzielonym wspólnie. Za swoim domem.     

2 komentarze:

  1. Jeszcz Nikt Nigdy nie ubrał mojego domu w takie słowa... Dziekuję Ci za to;), no i zapraszam na lemoniadę i jagę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję:))) Mam nadzieję, że kiedyś na pewno:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze komentarze