niedziela, 20 stycznia 2013

NIE MA CZEGO ŁOWIĆ, SKOŃCZYŁO SIĘ

W sobotę wybrałyśmy się na zakupy. Gdzie te czasy, kiedy znajdowałyśmy w nich zwykłą, babską przyjemność... Nie ma czego łowić, skończyło się. Nie znalazłyśmy nic, co byłoby warte swojej ceny.
Kicz. Sztuczność. Tandeta. W jednym z ostatnich sklepów w geście rozpaczy kupiłyśmy sobie tradycyjnie takie same koszulki, tym razem z bohaterkami SATC, za dwa miesiące będą zapewne, jak ścierki do podłogi, tymczasem dały nam chwilowe pocieszenie. W jakim kierunku zmierza to wszystko?
Przypomina mi się sztruksowy żakiet naszej Mamy, w pięknym kolorze butelkowej zieleni, który nosiłam
w liceum. Idealnie odszyty, z polskiego domu mody, ze sztruksu w gatunku takim, jakiego nie widziałam już nigdy później. Takich rzeczy "po Mamie" było zresztą więcej, każda z nas ma w szafie jakąś bluzkę czy sweter, które po tylu latach ciągle wyglądają lepiej niż to, co wisi na sieciówkowych wieszakach.Tylko czy to aby jedynie o to chodzi? Może przesyt powoduje tęsknotę za tym, co proste, naturalne, a przede wszystkim – niepowtarzalne? Każe wrócić do dawnych lumpeksowych poszukiwań albo dać szansę niszowym sklepom
w internecie. Poszukać gdzie indziej, po prostu. 

Radość znalazłyśmy w czymś innym. W obiedzie z Rodzicami Olgi. W jej ziewającym komentowaniu kolejnej elektryzującej sztucznością kiecki, tak wymownie wyrażającym nasze nastawienie do tych zakupów.
W kolorowych, śmiesznie tanich błyskotkach – jednak chyba mamy w sobie jakieś znamiona kobiecości.
I w zabawnych drewnianych ptaszkach, z którymi przyszły do domu myśli o wiośnie.
W Liskowym serniku ze śliwką w czekoladzie, który chodził mi po głowie od dawna i powinien mieć na imię "Delicja". W rozmowach o kosmosie, o lataniu w snach i o śnieniu świadomym. W pierwszym kroku na drodze do spełnienia noworocznych "chceń"
chcemy mieć siebie zdecydowanie więcej i częściej. 

Coś czuję, że z tym spojrzeniem to ptaszysko będzie niezłym wsparciem dla budzika

3 komentarze:

Dziękuję za Wasze komentarze