To
nie był mój miesiąc. Nie w tym roku.
Może dlatego świątecznie zrobiło mi się
dopiero u Rodziców. Wkładają w przygotowania zawsze tyle serca, przekraczam
próg domu i nagle jestem w świecie bez szarości, w którym wszystko jest na
swoim miejscu, dokładnie takie, jak powinno być. Chciałabym, żeby kiedyś mogli
poczuć to samo u mnie.
Olga podarowała nam bukiet żółtych tulipanów, dwadzieścia
słońc na tle zimowego okna. Jeszcze wczoraj
w drodze z kościoła Asia
fotografowała przebiśniegi. Dzisiaj mamy na balkonie ptasi nalot, ptasią
stołówkę
i ptasie radio. Przyroda zdezorientowana tym, co się dzieje, tak samo
jak my. Wysypujemy do karmnika ostatnie zapasy ziarna, podglądamy zza firanek z
atlasem w ręku, tylu gatunków naraz to niecodzienny widok. Kosy, gołębie,
wróble, sikorki, zięby, dzwońce – w tej wspólnej śnieżnej niedoli zapominają,
że zwykle walczą ze sobą.
Szukamy filmów, w których są wiosna i lato.
Dziwne te
Święta. Kulinarnej weny we mnie za grosz, jedyne, co robię, to fotografuję w
kuchni Innych.
Mielenie sera na sernik, ucieranie w makutrze masła z cukrem, ubijanie piany z białek, krojenie
jarzyn na sałatkę, pieczenie domowych wędlin. Wszystko ma wyrazisty smak – i żurek, i pasztet, i drożdżowa baba. Wszystko kipi kolorami. Tylko świat tak męcząco bezbarwny.
Nasze pisanki, jak
co roku – ugotowane w łupinach cebuli jajka, na których wyskrobujemy żyletkami,
co tylko przyjdzie do głowy. Asi wzory niedoścignione, mocne wyraźne kreski,
piękne. Ja zwykle wymyślam mało wielkanocne historie, w tym roku miasto
inspirowane „Sklepami cynamonowymi” Schulza, trochę obrazami Chagalla. Miasto,
które budzi ze snu anielska trąba.
Może to jednak opowieść o Zmartwychwstaniu?
faaajne te święta :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mamy to szczęście mieć takie święta :)
OdpowiedzUsuńjesteście bardzo kochane
OdpowiedzUsuń