czwartek, 1 sierpnia 2013

REMEDIA

Co rano, kiedy jeszcze śpią, ja wymykam się po cichu do kuchni i przygotowuję śniadanie. W menu owsianka 
z malinami i koktajl jagodowy; tosty francuskie z owocami; jajko w koszulce na grzance, bruschetta 
z pomidorami i bazylią – latem tak niewiele potrzeba do szczęścia. Słońce zagląda nam do talerzy i przyjemnie grzeje ramiona, ani się obejrzymy, ucieknie na drugą stronę domu.
Chciałam, żeby było, jak na wakacjach, na które ciągle nie możemy się razem wybrać. I jest – niespiesznie, relaksująco, błogo. Jest hamak i materac rozłożony na tarasie, czas ucieka w rytmie pędzących po niebie chmur i potoku słów. Głaskania, na przemian, kota i psa.
Popołudniami zabieram Dziewczyny na słynne w okolicy lody i jak zwykle tylko ja jestem tą, która ani myśli poprzestać na dwóch smakach. Aktualnie "rządzą" kawowe, paradoks jakiś, bo przecież kawy nie pijam.
Na zarośniętym boisku, w wysokich trawach robimy sobie zdjęcia. Wracając, błądzimy uliczkami o owocowych nazwach, podglądając życie ukryte wśród starych, wysokich drzew. "W tym domu muszą mieszkać Czarownice" – mówi Asia i odtąd już zawsze mijać będę w drodze do pracy "Dom Wiedźm". Przy innym moje ukochane trzy sosny, co od zawsze chyba rosły tu razem, jak my.
Wieczory są porą rozmów, takich, którym potrzeba dużo wina. Porą słuchania. I nieustannych zaskoczeń – nawet łyse konie mają przed sobą sekrety, na ujawnienie których musi przyjść odpowiedni czas. 

Kiedy wypali się ostatnia świeca, kiedy już podleję ogród i w jego zakamarkach odnajdę kota, na ścianie wyświetlamy filmy i ulubione seriale, koniecznie komediowe – są momenty, w których inne nie wchodzą w grę.  
Potem długo w noc myślę, jak bardzo potrzebowałam Ich blisko, właśnie teraz.

2 komentarze:

Dziękuję za Wasze komentarze