sobota, 11 stycznia 2014

co udało się dziś

Dni zapisuję w tym roku na cztery sposoby. Jest blog, jest dziennik osobisty z regularnością obu, niestety, podobnie. Przy czym dziennik rządzi się swoimi prawami, w dzienniku trzeba sobie od czasu do czasu albo
i częściej pomarudzić, nie ma dziennika bez bólu istnienia. A mnie się w smutku nurzać chwilowo odechciało. Codziennie jestem za to w kalendarzach.

Ten, który dostałam razem z prenumeratą Smaku, to mój rozkład tygodni i miesięcy, planer pracy i spotkań, przypominacz dat, o których zapomnieć nie wypada. W tle zabawne rysunki Malwiny Konopackiej o tym, co
w kulinarnym świecie na przestrzeni całego roku piszczy. Nieodłączny towarzysz dnia, podczas gdy wieczorem przychodzi pora na "Rok dobrych myśli" Beaty Pawlikowskiej. 

Codziennie przed snem zapisuję każdy, najmniejszy nawet, krok na drodze do siebie trochę innej niż dotąd. 
W tym roku biorę w nawias to, czego "znowu nie zrobiłam", przestaję rozliczać latami niespełniane postanowienia, widać nie było mi po drodze z ich realizacją, widać to nie był ich czas. Skupiam się na tym, co udane i bardzo mi się ta zmieniona optyka podoba. Nagle okazuje się, że potrafię więcej, niż mi się wydawało, że jeśli jednego dnia wieczorem piszę o zdrowym, ciepłym śniadaniu, które, o dziwo! zdążyłam zjeść w domu przed pracą nazajutrz chce mi się to powtórzyć. Kiedy pierwszy raz otworzyłam ten kalendarz, z rozczarowaniem zauważyłam, że myśli Pawlikowskiej tym razem jakoś za małe, na dole strony, a mnie przecież trzeba bić po oczach motywującymi tekstami, bo inaczej – nie zadziała. Teraz wiem, że to są strony dla mnie, że już nie potrzebuję czyichś dobrych myśli mam swoje. 
Z każdego dnia wyłuskuję dobre zdarzenia, uśmiechy losu, spotkania, rozmowy, słowa, odkrycia, gesty, zapisuję je wszystkie. Radość z przeczytanej książki, wypróbowanego przepisu, upolowanej na wyprzedażach bluzki, ładnego światła do fotografowania, nowego zlecenia. Zapisuję Ludzi wokół, ich sukcesy, nasz czas razem, wspólne pomysły, inspiracje, miłe maile, nowe znajomości. Zapisuję marzenia. Pracę nad swoim czarnowidztwem i ujarzmianiem nerwowej nutki też. 
Bywają dni, kiedy tego wszystkiego jest tak dużo, że brakuje mi miejsca. I to chyba cieszy najbardziej.

2 komentarze:

  1. będziesz musiała zostawić sobie na pamiątkę ten kalendarz ;D i oby takich "dobrych" jak najwięcej:*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze komentarze