piątek, 27 czerwca 2014

***

Sesja nie wróciła do nas. 
Ostatnio często o niej myślę – czy wygrzewa się w słońcu innego podwórka, czy żyje na nowo którymś ze swoich dziewięciu żyć. Czasem zdarza mi się jeszcze gonić biało-czarne koty po okolicznych krzakach, tak samo płochliwe i takie inne z bliska.

Rok temu napisałam na blogu: "Zaczynam nowy rozdział". Fabuła popłynęła w zupełnie nieoczekiwaną stronę – miała wyjść z tego książka życia, skończyło się na opowiadaniu.
Któregoś dnia pod wiaduktem nieopodal domu zobaczyłam takie dwa napisy:



Pomyślałam, że świat czyjąś przypadkową ręką mażącą po murach podpowiada to, co najlepsze dla każdego z nas albo może komentuje nasze ówczesne pragnienia. Nigdy nie rozstrzygnęłam do końca, które z tych haseł było bardziej dla kogo.
Wiele miesięcy później w miejsce tamtych napisów pojawił się inny:


Sesja zniknęła z naszego domu w pierwszy dzień jesieni. 
A potem przyszła wiosna i przyszedł mój czas. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Wasze komentarze