poniedziałek, 9 maja 2016

9 maja - urodziny poetek


maj
z czarnego cylindra
wyciąga garście kwiatów
coraz zieleniej
Planty
obejmują miasto Kraków

a w mieście siostra
nieduża wąska
garście uśmiechów zawiesza
na brunatnych gałązkach
coraz zieleniej
coraz tkliwiej

mężczyźni przystają
odurzone milkną ptaki
i deszcz
tak się w jej oczy zagapił
że spadł
bo myślał, że to niebo

(Halina Poświatowska)

Poświatowska była zawsze, kiedy byłam zakochana. Doskonale nazywała jedną po drugiej miłość, początki 
i końce i to, co pomiędzy. Sięgam po nią w maju, bo w maju jest się po uszy w naturze, w rozkwicie, a zmysły wariują z obfitości  jak w jej wierszach. W ciepłe wieczory wracam do domu pijana zielenią, bzem, konwaliami, które wącham nałogowo. Kwitną od nowa przyblokowe ogródki, jak przed rokiem, kiedy tu zamieszkałam. Kwiaty magnolii  małe białe ptaszki origami przycupnięte na ciemnych gałęziach, znowu odleciały zbyt szybko. I zbyt szybko przyszedł maj z mocą i słodyczą, od której kręci się w głowie i którą trzeba zagryzać kwaśnym rabarbarem, żeby ją wytrzymać. 
Wszystkie trzy urodziłyśmy się w maju. One tego samego dnia i w tym samym mieście. I najpewniej pod tą samą poetycką gwiazdą.


tego samego dnia
wydarza się

trawa pod stopami jest miękka i mokra
odległość pomiędzy nami coraz bliższa
ruch codzienny na ulicach
niecodzienny uśmiech nieznanego przechodnia
w półcieniu niebo widać wyraźniej
czuję błękit granat szaroniebieski
język przewodzi myśl
rytm wypowiadanych zdań porusza przestrzeń
palec zbiera rozsypane okruszki

w skrzynce dwie wiadomości
przedwczesna na przyszłość
za późna o przeszłości

każda z nich bez treści
znaczy tylko tu i teraz

(Paulina Pidzik)

Życie przynosi mi pięknych ludzi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Wasze komentarze