Sofowy Wieczór Filmowy.
W rolach głównych: A. i Marta-Pół-Filmu, co ma The End zawsze przed końcowymi napisami.
Zaczynamy seans i nie wiem naprawdę, czy to te ciemności, jak w kinie, czy bliskość ramienia A., czy wino, które nam czasem towarzyszy, ale głowa zaczyna mi się kiwać po jakichś 30-stu minutach.
Nieważne, jak bohatersko bym ze sobą walczyła, nie ma szans, nie dooglądam. Myślałam, że to może te wojny gwiezdne, cóż, jakkolwiek spadną teraz moje akcje u jednego zagorzałego Fana – to by było choć trochę wytłumaczalne. Ale weźmy chociażby niedawne "Kobiety z 6 piętra". Albo "Przepis na miłość". Ostatnio zasypiam nawet na Allenie, ja! – na Allenie!
Chyba powinnam zaczynać oglądanie w porze dobranocki...
Nieważne, jak bohatersko bym ze sobą walczyła, nie ma szans, nie dooglądam. Myślałam, że to może te wojny gwiezdne, cóż, jakkolwiek spadną teraz moje akcje u jednego zagorzałego Fana – to by było choć trochę wytłumaczalne. Ale weźmy chociażby niedawne "Kobiety z 6 piętra". Albo "Przepis na miłość". Ostatnio zasypiam nawet na Allenie, ja! – na Allenie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Wasze komentarze