poniedziałek, 14 stycznia 2013

MY I ONI

Przez ostatnie piętnaście minut, czekając na mój autobus powrotny do Katowic, za każdym razem mówimy sobie najwięcej. To są takie rozmowy, w których mnóstwo materiału już nie na miniatury tylko, ale na całe felietony z cyklu „Kobiecość-Męskość”. Nieustanne podobieństwo odkryć, doświadczeń i refleksji. Bywa, że słodko-gorzkich, widać Ktoś tam w górze bardzo dba o to, żeby nas nie zemdliło z nadmiaru szczęścia.
Dzisiaj o czasie. O granicach czasu, które dla Nas i dla Nich znaczą zupełnie co innego.
Dla nas to ten moment, kiedy uświadamiamy sobie, że możemy nie zdążyć z tym wszystkim, co miało być oczywistością albo co było marzeniem od zawsze. Że z rożnych względów mamy na to coraz mniej szans.   

Dla Nich przekroczenie granicy czasu uprawomocnia status quo na zawsze. Życiowe rewolucje, choćby nawet myśli o nich majaczyły na ciągle zbyt odległych horyzontach, za dużą są abstrakcją wobec przekonania, że tak jak jest, jest przecież dobrze.
Wieczni Fantaści, co niefrasobliwie bujają w obłokach, podczas gdy my z tą bolesną samoświadomością z każdym dniem coraz twardziej stąpamy po ziemi, nic dziwnego, że czasem tak trudno nam się spotkać.
  

2 komentarze:

  1. Piekne slowa. Madre. Przemyslane. Musialam sie przy nich zatrzymac na dluzsza chwile spowalniajac czas...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Wasze komentarze