Przez ostatnie trzy dni czas cofnął się o trzy lata. Znowu mieszkałyśmy we dwie. Tyle wydarzyło się u każdej z Nas, od kiedy Kama wyjechała, gdzieś po drodze Norka przestała być Norką i Katowice też takie inne.
To, co pozostało niezmienne, to My razem. Przyjaźń. Porozumienie. Normalność. Tak jak wtedy, kiedy niczym niezwykłym było zapukać do sąsiedniego pokoju o każdej porze dnia i nocy i przez kilka godzin po babsku roztrząsać świat. Wspólnie szukać odpowiedzi na pytania o słuszność własnych wyborów i czy aby na pewno wszystko, co nas spotyka, dzieje się po coś? Czasem tak potrzebne są czyjeś punkty widzenia.
A czasem jest się tak zaaferowanym swoim tysiącem spraw, tak chorobliwie przywiązanym do własnego rytmu
i potrzeba takich dni, jak te, żeby uświadomić sobie, jak bardzo było się potrzebnym Komuś właśnie tu i teraz, właśnie w tej chwili.
To był czas Spotkań. We wtorek do południa odwiedziłyśmy Ciocię Kamili, która mnie z miejsca ujęła swoją bezpośredniością i radością niezłomną na przekór wszystkiemu. Prawdziwy Człowiek-Dusza. Wychyliłyśmy po kieliszeczku domowej roboty ajerkoniaku i pofrunęły w miasto. Na pogaduchy przy herbacie w Redakcji, którą z każdym byciem tam lubię bardziej. I na film – nie żebyśmy widziały szklankę zawsze do połowy pustą, ale Poradników Pozytywnego Myślenia nigdy dość.
Jest w obrazie Davida O. Russela jakaś prawdziwość emocji, która mnie bardzo przekonuje, jest ekspresja, która mi się podoba, są problemy, które trzeba przepracować i światełka w tunelu, które trzeba umieć dostrzec. I Bradley Cooper milion razy bardziej pociągający w roli Pata, świra biegającego w worku na śmieci, niż we wszystkich swoich dotychczasowych wcieleniach. Scena, w której w środku nocy wyrzuca przez okno książę Hemingway'a, bo nie skończyła się happy endem – świetna. Tak, jak świetnie poprowadzona jest jego całkowicie wymykająca się szablonom komedii romantycznych relacja z Tiffany (w tej roli Jennifer Lawrence). Są oboje tak pokaleczeni, tak pokręceni i tak dzicy, jak skrzywdzone zwierzątka, którym od pierwszych chwil bardzo kibicuje się w walce o siebie. Może dlatego, że to są nasze demony, nasze emocje i nasze dramaty.
W tym jest prawdziwość tego filmu. Robert de Niro, odtwórca roli ojca Pata, zaproszony do telewizji w związku z premierą, nie mógł powstrzymać łez, opowiadając o swojej postaci. Właśnie ze względu na podobieństwo doświadczeń.
Ta historia skończy się co prawda happy endem, ale dalekim od ckliwości i banału. Patrzę na nich – Tiffany
i Pata – roześmianych w fotelu, w otoczeniu tylko pozornie bardziej "normalnych" od nich bliskich i lubię ich wszystkich razem wziętych, zabawnych, hałaśliwych, przejaskrawionych, z tymi ich dziwactwami, natręctwami, z całym tym ich tak dziwnie znajomym wariactwem.
Tak, z kina wyszłyśmy podniesione na duchu i żeby dopełnić dzień terapeutycznie, spotkałyśmy się z A.
w Dobrej Karmie. A na drugi dzień z Ludźmi dawno niewidzianymi w Hipnozie. I było dokładnie tak, jak przed trzema laty. Był nasz "Łącznik", którego najchętniej wszyscy ściągnęlibyśmy tutaj z powrotem.
Kiedy Kamila wyjeżdżała, dałam Jej album – zapis naszego wspólnego mieszkania, w formie słów i zdjęć.
Dzisiaj najbardziej chciałabym móc Jej podarować Książkę z drogą w tytule.
dobrze, że wróciłaś uwielbiam Twoje pisanie:) pozdrowienia dla Kamy:)
OdpowiedzUsuńdziękuję:*
UsuńNie dotarłam w końcu do kina więc muszę w najbliższym czasie nadrobić, a po Twojej recenzji najchętniej zrobiłabym to dzisiaj :)
OdpowiedzUsuńja też będę chciała zobaczyć jeszcze raz:)
Usuń