Po spotkaniu z Martą Fox, na gorąco – dużo emocji, dużo
autorefleksji.
Bujam się w tej pisarskiej łajbie swojego pokoju, po
niespokojnych wodach słów, gdzieś tam majaczą w oddali jakieś horyzonty, jakieś
wyspy spełnione, szczęśliwe, do których chciałabym dopłynąć, ale czy potrafię?
Nie
wiem. Dzisiaj jestem pewna tylko swojego chcenia, niczego więcej. Tak, jakby
zapaliła się latarnia morska, żeby mi w pełnym świetle pokazać tę moją
pisaninę, bez złudnych cieni i zbędnych słów, prosto, konkretnie, czarno-biało.
Wytyczyć kierunek, może zawrócić z tej drogi. Liczę się z tym.
„Widzę i opisuję”
– to jest myśl przewodnia tych warsztatów. Pierwsze próbki tekstów, pierwsze pisanie
„na gorąco”, pierwsze zadanie domowe.
A sama Marta Fox? Jest taka, jak w swoich
wierszach i powieściach. Bliska.
Tylko te spotkania wiosenne widziałabym w
miejscu zupełnie innym, znoszącym dystans długaśnego konferencyjnego stołu, mniej
klaustrofobicznym. Na zielonej trawie
koło biblioteki, pod kwitnącym owocowym drzewem – o, tak byłoby idealnie.
Pamiętam
taki spacer nad stawami, dokładnie trzy lata temu. Słoneczny, pachnący wiosną. A z każdym krokiem
w rytm muzyki w słuchawkach więcej wody z w butach i więcej zakochania w nowo
odkrytej płycie Florence & the Machine. I nieudolne zdjęcia zrobione
telefonem, impresjonistycznie nieostre, trochę jak stare pocztówki. O tym, że
Florence była niedługo potem w Polsce, przeczytałam poniewczasie.
Dzisiaj A.
przesłał mi cudowną wiadomość – mam szansę spełnić swoje marzenie i posłuchać
Flo na żywo
w sierpniu, na Coke Live Music Festival w Krakowie!!!
Wszystko ma
swoje miejsce i czas. Wyczekiwany długo koncert, pierwsze napisane w liniowanym
zeszycie opowiadanie. Przychodzą do nas nie wcześniej i nie później, tylko w
tym momencie najwłaściwszym z możliwych.
no i co z tymi biletami w końcu?
OdpowiedzUsuń