niedziela, 24 lutego 2013

DZIEŃ PO DNIU

Zastanawiałam się ostatnio, dlaczego jedne dni tygodnia lubię bardziej, niż inne. Nie mam tu na myśli weekendu – ta trójca wyjątkowa jest sama przez się, to oczywiste. Ale dlaczego wtorek i czwartek pasują mi tak, jak nie pasują poniedziałek i środa? Wtorek, bo jest bardziej wdrożony w codzienny rytm, niż zaspany poniedziałek? Czwartek, bo jest jak preludium weekendu? E, nie. Ale wolę, tak, wolę spotkania czwartkowe od wszystkich innych. Drążę, szukam drugiego dna. Takie na przykład obiady czwartkowe. Powstały podobno na wzór paryskich salonów literackich, często prowadzonych przez kobiety. Chyba wybieram czwartki intuicyjnie. Na dziś takie mi się wymyśliło tłumaczenie i takie mi się podoba.
 

Wtorek. 
W Wysokich Obcasach Extra wywiad Beaty Kęczkowskiej z Mirosławą Marody, której książki czytałam na studiach. Tytuł uderza: „Śmierć miłości. Zostanie nam tylko przyjaźń”.
„W całym wysypie traktatów, badań i tekstów pokazujących kruchość i rozpad tradycyjnych więzi właśnie przyjaźń zaczyna się jawić jako coś, co stanowi ostatnią wysepkę trwałości” – mówi Marody. Smutne, ale za mało mam argumentów – przykładów na to, że może być inaczej – żeby się z tym nie zgodzić.
Tymczasem czytam „Gorący lód” Tomasza Jastruna – zbiór opowiadań z erotyką w tle – we wszystkich jej odcieniach i możliwych konfiguracjach, z przymrużeniem oka i całkiem poważnie. Nawet, gdybym nie znała Autora wcześniej, odgadłabym, czytając Jego prozę, że jest Poetą.
 

Środa-Czwartek.
W pracy cyrk pt. „Wizytacja Zarządu”. Z co „ciekawszych” przykazów na ten dzień rozesłanych przez naszą Sekretarkę:
„Dział PR proszę aby wieszak który znajduje się w tej chwili na korytarzu został wniesiony do pokoju.
Dział PR proszę o obrócenie kartonów na regałach na korytarzu tak by nie wystawały poza regał.
Bardzo proszę inżynierów – nie tylko w czwartek ale cały czas – o zamykanie drzwi z toalety, nie jest to zbyt miłe na dzień dobry widzieć czyjąś toaletę – sami też to zauważacie, ale nie zamykacie drzwi.
W czwartek będzie u nas cały zarząd więc delikatnie sugeruję, żeby nie przychodzić całkiem „luzacko” ubranym do pracy.
Remik, jeśli przyjedziesz swoim mustangiem:D, zaparkuj go na dole, żeby zarząd Ci nie zazdrościł :P.
Proszę, żeby jutro nie robić wycieczek działowych na kawę do kuchni, wytrzymacie jeden dzień bez ploteczek przy kawci.
Proszę, żeby jutro nikt do mnie nie przychodził i nie rzucał tekstami typu „daj mi na paliwo” itp. – jutro wszystko będzie działało bardzo sztywno według procedur.” 

Zaśmiewamy się w tym naszym Dziale PR od wieszaków i wystających kartonów, że brakuje jeszcze tylko malowania trawy na zielono, jak to bywało za komuny. Albo że usłyszymy jutro coś w stylu: „Pięknie posprzątaliście, pięknie. To teraz dokończcie sprzątanie i jeszcze piękniej zabierzcie swoje rzeczy”.
K
iedy w końcu nastaje owo osławione „Jutro”, nie dzieje się NIC. Nie ma zwolnień, rewolucji, pańskich obchodów po wypucowanych kątach. Jest za to szkolenie finansowe w rytmie „tak”, bez którego nie może zakończyć się żadne wypowiadane przez warszawską Koleżankę zdanie.
Ze światka korporacyjnego wpadam razem z A. na powrót w studencki – obiad jemy na Akademii Muzycznej. Ktoś mówił mi ostatnio, że podobno uczelnie odchodzą powoli od indeksów. Tutaj na szczęście ciągle nie. Obserwuję, jak wpisują się oceny przy stoliku obok, kątem ucha łowię pochwały, kątem oka wdzięczne dygnięcia uradowanych studentów. Jakieś próby, jakiś śpiew zza ścian, nuty rozkładane, gdzie popadnie
i targane na plecach instrumenty. Twórczy tygiel. Lubię tu być.
 

Sobota-Niedziela.
TAKIE urodziny świętuje się długo. W końcu inicjacja zakończona, mamy nową Trzydziestkę.
Na urodzinowym stole Asia rozsypuje koraliki. To, co miało być ozdobą, staje się zaproszeniem do zabawy. Bezwiednie, na marginesie rozmów o wszystkim i o niczym, każde z nas układa z  tych złotych drobinek coś innego. U mnie chaos, totalna abstrakcja. U Olgi pięknie twórczo. U A. po męsku – prosto i konkretnie – nawlekają się koraliki na wstążeczkę, którą przewiązane były sztućce. Małe mapy naszych mózgów, emocji, osobowości.
 

Dzisiaj podglądam Sesję, jak obserwuje z parapetów świat za szybą. Śmiejemy się, że to koci facebook.
A na koniec rozważań okołotygodniowych – jedna z Humo(f)resek z 1 numeru Chimery. Bardzo zgrabna:
„Tydzień się schodziliśmy, a było tak. Poniedziałek jej, że nic z tego, bo mam wtorek problemów. Zasmuciło ją, nie odezwała się, łzy leciały jej po środzie. Posiedziała, pomilczała, wyszła o pół do czwartek nad ranem. Chciałem spać i nie mogłem, bo sąsiedzi spod piątek puszczali radio i wodę, bo szli wcześnie do soboty. Nazajutrz zjawiła się wesoła, jak gdyby nie pamiętała ostatniej rozmowy, i powiedziała, że zostaje na zawsze. Czemu nie, przecież niedzieli nas nic."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Wasze komentarze