Wizyty u weterynarza za każdym razem przypominają mi
ostatnie chwile naszego Psa, których tak bardzo chciałabym nie pamiętać. Dlaczego
Ktoś ułożył to wszystko właśnie tak? Jesteśmy, żyjemy bardziej czy mniej kolorowo, uśmiechamy się, kręcimy się w kółko wokół spania, jedzenia, dachu
nad głową, szkoły, pracy, pasji, innych ludzi, miłości, sukcesów i porażek… Jesteśmy na tyle różnych sposobów, w tylu
różnych gestach, słowach, działaniach, relacjach, historiach… Więc dlaczego tak bardzo
zostają po nas te chwile i obrazy ostatnie, najbardziej dramatyczne, dlaczego
odchodzenie takim ogromnym cieniem kładzie się na byciu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Wasze komentarze